
Wywiad z Bogumiłem Chrzanowieckim – Peks
Rozmawiamy z Bogumiłem Chrzanowieckim właścicielem firmy Peks.
Jak zaczęła się Pańska przygoda z branżą podłogową?
Będąc młodym człowiekiem, tuż po szkole, nie miałem jeszcze sprecyzowanego planu na siebie. W latach 90. o dobrą pracę było bardzo trudno, ale nadarzyła się okazja zatrudnienia w sklepie z wykładzinami. Pomyślałem: „Czemu nie? Spróbuję”. I tak zaczął się mój związek z posadzkami trochę z przypadku, a trochę z ciekawości.
Jaka jest Pana specjalność i obszar ekspertyzy?
Moim „konikiem” jest marmoleum i linoleum. To materiały wymagające doświadczenia, szczególnie dla początkujących, ale według mnie należą do najlepszych i najtrwalszych pokryć podłogowych. Jeśli chodzi o ekspertyzę, dziś posadzkarz musi być wszechstronny, bo branża wymaga znajomości wielu technologii i umiejętności.
Czy może podzielić się Pan jakimś fascynującym projektem z ostatniego czasu?
Najbardziej satysfakcjonują mnie realizacje z tak zwanymi „trudnymi opcjami” nietypowe wzory, napisy, projekty, gdzie trzeba się dostosować do wizji architekta. Standardowy montaż wykładzin PCW czy paneli LVT jest w porządku, ale nie daje tego dreszczyku emocji. Kilka razy w roku trafia się projekt, który mimo ogromnej trudności kończy się efektem, od którego klientowi i mnie samemu robi się ciepło na sercu.
Jakie zmiany i trendy zauważa Pan w branży podłogowej w ostatnich latach?
Zmian jest sporo, ale niestety nie wszystkie idą w dobrą stronę. Coraz częściej widzę młodych ludzi, którzy po krótkiej pracy w sklepie stają się samozwańczymi „mistrzami” posadzek, wrzucają filmiki na social media i próbują wprowadzać swoje fanaberie do branży. Problem w tym, że często nie znają nawet podstaw, co odbija się na jakości i trwałości wykonania. A przecież dziś mamy dostęp do profesjonalnych szkoleń u producentów, gdzie można zdobyć wiedzę od podstaw. I pamiętajmy w Polsce za prace wykończeniowe odpowiada wykonawca. Klient może być „naszym panem” w przenośni, ale w świetle prawa odpowiedzialność jest na nas.
Co uważa Pan za największe wyzwania w dzisiejszym środowisku biznesowym związanym z podłogami?
Marzy mi się powrót do czasów, gdy każdy fachowiec musiał mieć certyfikat rzemieślnika i przynależeć do cechu. Dzięki temu można było uczyć młodych fachu i przekazywać im wartościowe doświadczenie. Dziś niestety wielu uważa nas tylko za „układaczy gumolitu”, nie zdając sobie sprawy, że np. w szpitalach, szkołach, gabinetach stomatologicznych czy salach operacyjnych wykładziny PCW są wymogiem ze względu na higienę, przewodnictwo antystatyczne czy łatwość utrzymania czystości.
Jakie innowacje w branży są według Pana najbardziej obiecujące?
Smartfony to dziś wielka pomoc można szybko wykonać zdjęcia, pomiary, a nawet wizualizacje, które pomagają klientowi zobaczyć efekt końcowy. Do tego dochodzi sztuczna inteligencja, która coraz lepiej wspiera naszą pracę od planowania po logistykę.

Realizacja firmy PEKS
Czy ma Pan jakieś rady dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją karierę w branży podłogowej?
Punktualność, rzetelność, profesjonalizm, edukacja, szczerość i lojalność to mój zestaw podstawowy. Najważniejsza jest edukacja. Nie można mówić „po co mi to?”, dopóki nie pojedziesz na szkolenie, nie przekonasz się, ile możesz się nauczyć.
Jakie wartości są dla Pana najważniejsze w prowadzeniu działalności w tej branży?
Współpraca i lojalność wobec zleceniodawcy. No i umiejętność powiedzenia „nie”, bo nie wszystko, co błyszczy, jest złotem, a zbyt duża ilość zleceń może skończyć się efektem domina i spadkiem jakości.
Czy widzi Pan jakieś interesujące kierunki rozwoju dla branży podłogowej w najbliższej przyszłości?
Branża pędzi do przodu w zawrotnym tempie. Niestety, znikają materiały, które kiedyś były standardem, jak wykładziny sizalowe, gumokauczuki, axminster czy wykładziny dywanowe na naciągach. W ich miejsce wchodzą nowe rozwiązania, które szybko zyskują popularność.
Jakie są Pana ulubione materiały lub technologie stosowane w Pana firmie lub ogólnie w branży i dlaczego?
Lubię pracować na produktach z linii PRO. Zapewniają właściwe przygotowanie i wykonanie posadzki bez problemów. Nie podam nazw firm, żeby nie robić reklamy, ale fachowiec będzie wiedział, o czym mówię.
W jaki sposób dba Pan o rozwój zawodowy? Czy jest Pan zwolennikiem szkoleń, czy może preferuje samokształcenie?
Zdecydowanie szkolenia. Samodzielne testowanie ma sens, ale bez znajomości podstaw od producenta łatwo popełnić kosztowne błędy.
Jakie są Pana spostrzeżenia dotyczące wpływu zrównoważonego rozwoju i ekologii na obecne i przyszłe trendy w branży podłogowej?
Trend ekologiczny jest dobry, ale czasem prowadzi do problemów. Ogranicza się składniki w produktach, ale wymagania inwestorów pozostają bez zmian. Efekt? Materiał „eko” nie zawsze spełnia oczekiwania w praktyce.
Jakie są Pana doświadczenia z korzystania z nowoczesnych narzędzi i technologii w Pana pracy?
Po 30 latach na kolanach doceniam wszystko, co odciąża posadzkarza. Rolki do rozwijania wykładzin, schodołazy, noże do spawów marki Mozart proste rzeczy, które potrafią uratować plecy i kolana. Szkoda tylko, że niektóre wymyślono tak późno.
Czy istnieją jakieś mity lub nieporozumienia w branży podłogowej, które chciałby Pan rozwiać?
Największy? Grunt. Wielu samozwańczych „majstrów” wierzy, że grunt wzmacnia wszystko i można nim traktować dowolną powierzchnię. A przecież jego podstawowe zadania to: ujednolicenie chłonności podłoża i związanie resztek pyłu. Koniec, kropka. Inne właściwości mają tylko specjalistyczne grunty do wzmocnień czy odcięć.

Realizacja firmy PEKS
Czy spotkała Pana jakaś ciekawa lub zabawna przygoda związana z branżą?
Było ich sporo zabawnych, dziwnych i stresujących. Myślę, że kiedyś na emeryturze spiszę je w „Poradniku posadzkarza”, będzie co czytać.
Jaka według Pana jest dziś największa trudność w prowadzeniu firmy w branży podłogowej?
Klienci i stereotyp „Klient nasz pan”. Często są zdziwieni, że trzeba zamówić materiały wcześniej, wpłacić zaliczkę czy że nie można zmieniać planów w ostatniej chwili. Do tego dochodzą wymogi producentów, które nie zawsze pokrywają się z polskimi normami. Na szczęście stowarzyszenia branżowe powoli wprowadzają ujednolicenia.
Czego według Pana brakuje dziś na rynku?
Inspektorów odbierających każdą posadzkę według norm. Zbyt często inwestor czy zleceniodawca próbuje wymusić obniżenie ceny, powołując się na własne „widzimisię”. Inspektor odbierałby prace obiektywnie, według standardów, a nie gustu.
Serdecznie dziękuję za rozmowę!
Wywiad przeprowadziła Roksana Szczepaniak Redaktor Naczelna Przeglądu Podłogowego.

















