SHARE

Praca z chemikaliami w branży podłogowej

Autor:

Podłogi LVT

Alergie przewlekły kaszel, duszności – to tylko niektóre z objawów długotrwałej ekspozycji na chemiczne substancje zawarte w klejach, masach czy wylewkach samopoziomujących. Będąc świadomym zagrożeń i stosując się do zaleceń profilaktycznych, wykonawcy mogą uniknąć problemów zdrowotnych. O zagrożeniach rozmawiamy z pulmonologiem, dr hab. n. med. Tadeuszem Zielonką.

Pracownicy branży podłogowej (monterzy, instalatorzy, parkieciarze, posadzkarze) w swojej pracy stykają się z różnymi substancjami, takimi jak izocyjaniany, aminy, formaldehyd. Występują one w klejach, wylewkach samopoziomujących lub panelach. Czym na dłuższą metę może skutkować styczność z chemikaliami?

Kwestia jest złożona. Mamy swoje – nazwałbym to – słabe ogniwa, które puszczają w zetknięciu z substancję szkodliwą. Substancje te mogą zaatakować organizm przez pierwsze punkty kontaktu, tzw. wrota. Jeśli mamy kontakt z substancją szkodliwą, obojętnie czy to w kleju, lakierze, farbie czy wlewce, dostaje się ona do dróg oddechowych. I teraz musimy rozróżnić tzw. górne drogi oddechowe, czyli do poziomu krtani (czym się zajmują laryngolodzy). Z kolei poniżej krtani mamy dolne drogi oddechowe, którymi zajmują się pulmonolodzy. Mamy też kontakt skórny, bo czasem te substancje dotykają naszej skóry, występują reakcje alergiczne lub toksyczne w wyniku podrażnienia. Wówczas jest to domeną dermatologii. Substancje mają także kontakt ze śluzówką oczu, spojówkami – wtedy mamy reakcje okulistyczne – oczne. Te wszystkie miejsca, które mają styczność z chemikaliami, mogą być lokalizacją zmian chorobowych. To, jakie one będą, zależy już od naszych indywidualnych predyspozycji. Jeden pracownik ma słabszy wzrok, drugi skłonność do alergii, inny – kłopot z górnymi drogami oddechowymi spowodowanymi skrzywioną przegrodą nosową. Wówczas nie oddycha przez nos, tylko przez usta, przez co będzie wdychał te substancje bezpośrednio do dolnych dróg oddechowych. Wtedy też jego reakcja ekspozycyjna będzie zupełnie inna niż osoby, która wdycha to samo – ale przez nos – który jest swoistym filtrem, oczyszczaczem. Kontakt z tą samą substancją może wywoływać bardzo różne reakcje: u jednych okulistyczne, u drugich dermatologiczne, u trzecich laryngologiczne, a u czwartych pulmonologiczne – a więc ten sam czynnik a potrzebni są różni specjaliści.

W jaki sposób pracownicy branży podłogowej powinni chronić swoje zdrowie?

Na pierwszym miejscu zawsze jest profilaktyka. A więc te wymienione przeze mnie części ciała, które mogą być słabszymi wrotami, powinny być bezwzględnie chronione. Obrazowo można przedstawić to tak: kiedyś broniliśmy warowne miasta, ci co je oblegali, szukali bramy, która jest najsłabiej broniona. A nie miejsca, gdzie znajduje się najwyższy mur i największa zapora. I tu jest podobnie. Wymienione wcześniej organy są takimi wrotami, każdy może mieć indywidualnie słabszy organ. Ktoś choruje na oskrzela, inny na oczy, gardło lub ma alergię. Jeśli pracownik ma choroby przewlekłe z nawracającymi dolegliwości, musi bardziej chronić struktury, które są narażone na szkodliwe czynniki. Albo powiem inaczej. Wiemy, że papieros szkodzi, ale jak pali go ktoś chory na astmę lub inne choroby układu oddechowego, to u niego szkodliwość będzie jeszcze większa niż u osoby zdrowej. Astmatyk ma już chore płuca i dodatkowo eksponuje je na coś szkodliwego. Tu jest wielka rola lekarza medycyny pracy, dlatego, że jeżeli pracownik ma przewlekłe schorzenia (np. alergie), to pojawia się kwestia dopuszczenia go do pracy. Jeśli ktoś jest zdrowy i ma ekspozycje na te czynniki, to może nie mieć żadnych konsekwencji dla zdrowia. Natomiast osoba z alergią, z chorobami górnych dróg oddechowych, będzie miała problemy. Dlatego należy zacząć od elementu profilaktyki.

Jakiego?

Już na wejściu, powinna być przeprowadzona analiza czy dana osoba nie ma przeciwwskazań do określonej pracy. Do tego dochodzi kwestia stosowania środków ochronnych. Czym innym jest ekspozycja, gdy są osłonięte oczy od środków drażniących, bo przecież też te substancje chemiczne osiadają na spojówkach. Czy chronione są oczy? W wielu miejscach się zaleca, żeby były odpowiednie okulary. Druga rzecz to jest skóra – czy pracownik jest wyposażony w maski zaporowe, żeby skóra twarzy była zasłonięta, czy ma rękawice? Gdy pojawia się ekspozycja na pyłki czy gazy – czy pracownik jest wyposażony w maski z filtrami? Oczywiście jest to niewygodne i powoduje dyskomfort. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę, że inaczej zwiększa się ekspozycja pracownika na szkodliwe substancje chemiczne. Dlatego na wejściu do pracy najważniejsze jest, aby osoby najbardziej narażone były odpowiednio chronione.

Niestety, często żałuje się środków na drobne opłaty profilaktyczne, a potem trzeba wydać majątek na ratowanie zrujnowanego zdrowia. Do tego by nie doszło, gdyby były zastosowane środki ochronne. 

Wracając układu oddechowego w kontekście pracy z chemikaliami, na jakie przewlekłe choroby są narażeni pracownicy?

Astma jest chyba najpoważniejszą chorobą. Dotyczy dużej liczby populacji chorych. Powoduje duży dyskomfort – stały kaszel, duszności, pogarsza sprawność fizyczną, ogranicza jakość życia. Dlatego tutaj trzeba być szczególnie uważnym na objawy ze strony oskrzeli. Niewątpliwie kaszel jest alarmującym objawem. Zdrowa osoba nie kaszle. Czasami spotykam się ze zdziwieniem, kiedy tłumaczę chorym, że jest to objaw choroby. Mamy tzw. ostry kaszel spowodowany infekcją, który zanika w ciągu trzech-czterech tygodni, wówczas można go zrzucić na karb infekcji, przeziębienia. Jednak kaszel trwający powyżej czterech tygodni wymaga diagnostyki. W tym momencie odpada infekcja, a zostają inne przyczyny do zdiagnozowania. Niekiedy kaszel, ustąpi po pięciu-sześciu tygodniach, ale później nawraca. Za ten przewlekły uważa się taki, który trwa powyżej dwóch miesięcy w roku. Kaszel jest odruchem obronnym, sygnalizuje zagrożenie. To jeden z najbardziej lekceważonych objawów.

Obserwuję chorych, którzy potrafią przez wiele lat kasłać i traktować to w ogóle jako coś normalnego. A to jest często ostrzeżenie, które daje nam organizm, dlatego powtarzam: kaszel powyżej ośmiu tygodni jest przewlekłą chorobą i trzeba dowiedzieć się jaką. Niestety ludzie się do kaszlu przyzwyczają, a może gdyby od niego szybko umierali to by się bali. Nie zdają sobie sprawy z tego, że choroba, która już jest, może nie zabije go w ciągu miesiąca, ale skraca im życie. Jest przewlekłym procesem, z powodu którego ludzie będą żyli krócej o pięć, dziesięć lat.

Co jeszcze powinno wzbudzić niepokój?

Kolejną rzeczą, która jest ważna w chorobach układu oddechowego, to duszność. Ci którzy, chorują na przewlekłe choroby, doskonale wiedzą co to znaczy. Zanim jednak zostanie rozpoznana astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc, choroba śródmiąższowa płuc, pylica – nie znają tego pojęcia. To czasem ogromny dyskomfort przy oddychaniu, czyli ciężki, krótki oddech. Czasem to tylko uczucie trudności oddychania. Duszność jest objawem subiektywnym, tylko chory może ją określić. Normalnie się nie zastanawiamy, że oddychamy. Ale jak zaczynamy nagle czuć, że sprawia nam to kłopot, wówczas spełniona jest definicja duszności – subiektywne odczucie zmęczenia oddechowego. Oddychanie sprawia problem, ale wiele osób nie potrafi tego dobrze zdefiniować. Dla wielu pacjentów jest to także trudne do uchwycenia.

Jako lekarz nauczyłem się dokładnie dopytywać, czy pacjent ma duszność. Nie zadowalam się odpowiedzią negatywną, dopytuję o sposób oddychania. To jest potem poważny problem dotyczący obniżenia jakości życia z powodu problemów oddechowych.

Ważną sprawą jest to, że należy oddychać przez nos. Osoby, które mają pewną blokadę, oddychają przez usta. A to nie jest rzeczą normalną, bo zdrowy człowiek oddycha przez nos. Gdy jest on zablokowany przez jakiś czynnik patologiczny, oddycha przez usta. Częściej pacjenci wspomną o katarze, a zdecydowanie rzadziej skarżą się na niemożność oddychania przez nos, a to jest wynik choroby, np. ekspozycji na szkodliwe czynniki. Substancja wdychana w miejscu pracy powoduje blokadę w oddychaniu przez nos poprzez obrzęk śluzówki i wydzielinę.

Niektóre z substancji szkodliwych jest bezwonnych, a przede wszystkim nie widać ich gołym okiem, co usypia czujność. Czy w takich okolicznościach trudno powiązać chorobę z miejscem pracy?

To bardzo znane zjawisko i tu medycyna zawodowa ma ogromny problem. Bo jak coś widać i czuć to łatwo określić związek przyczynowo-skutkowy. Natomiast wiele z tych substancji może być bezwonnych, bezbarwnych, niewidocznych, w związku z tym zmysły ich nie odnotowują. Dla przykładu, gdy wejdziemy do pomieszczenia, poczujemy się źle, a jak wyjdziemy z niego jest lepiej, zauważamy ten związek. Przy substancjach organicznych, które są np. związane z farbami, one przy wieloletniej ekspozycji powodują nowotwory, gdyż zawierają czynniki rakotwórcze. Są to substancje, które czuć, ale ponieważ się nic poważnego się nie dzieje przez lata, nie budzi to w nas niepokoju. I kto teraz zachoruje? Oczywiście ten, który ma genetyczne uwarunkowania skłonność do tworzenia nowotworów. To są substancje szkodliwe, ale reakcja zależy od człowieka. I znów pojawiają się słabe ogniwa, a co to jest? Są to geny, słabsze narządy. Słabe ogniwa warunkuje genetyka i na to nakładają się czynniki zewnętrzne, a one są akurat związane z pracą. Tutaj izocyjaniany są ważnymi substancjami chemicznymi, bo wywołują różnorodne reakcje. Niektórzy na wdychanie izocyjanianu reagują tak, jak się reaguje na pyłki traw lub sierść kota. Jednak równocześnie izocyjaniany są odpowiedzialne za inną poważną reakcję alergiczną – tzw. alergiczne zapalenie pęcherzyków płucnych. To też jest alergia, ale z opóźnieniem – znacznie rzadziej bywa kojarzona z ekspozycją zawodową, w tego rodzaju branżach, gdzie występuje narażenie na izocyjaniany. Ekspozycja powoduje reakcję po paru godzinach, po zakończeniu pracy, gdy już nie ma kontaktu z alergenem. I wtedy pracownik przestaje wiązać to ze swoim zajęciem zawodowym. W przypadku zapalenia pęcherzyków płucnych, gdy duszność występuje po kilku godzinach od zakończenia pracy, znacznie trudniejsza jest alergia do rozpoznania przez chorego, ale także przez niedoświadczonego lekarza. A takie zmiany są możliwą reakcją po izocyjanianach. W ich przypadku mogą występować diametralnie różne objawy. Innymi słowy, ten sam czynnik szkodliwy a różne następstwa i choroby.

Wielu pracowników branży podłogowej to osoby będące na samozatrudnieniu, które są poza kontrolą lekarza medycyny pracy. W jaki sposób powinny ta grupa powinna zadbać o siebie?

Kluczowa jest wspomniana ochrona części ciała narażonych na ekspozycję. Drugim elementem jest reagowanie na objawy, trzeba zgłosić się na konsultację lekarską. Niestety, w Polsce sytuacja jest bardzo trudna – mamy poważne braki wśród lekarzy i to powoduje, że wiele problemów jest lekceważonych. Ktoś ma podrażnienie oczu, a system płaci okulistom za operację jaskry czy zaćmy, ale nie za leczenie przewlekłego, nawracającego podrażnienia spojówek. System płaci lekarzom za poważne choroby skóry, a nie za podrażnienie skóry, stawia na diagnostykę raka a nie poszukuje przyczyny. Jeśli pacjent nie ma determinacji, to po drugiej stronie nie ma zainteresowania, bo lekarze i tak mają co robić. Te problemy, jeśli nie zabijają, są spychane na dalszy plan, a ludzie niepotrzebnie mają gorszą jakość życia. Kiedyś medycyna zawodowa miała dużo większą rangę.

Problem polega na tym, by reagować na każdym etapie. Najpierw nie wpuścić do zawodu tych, którzy nie powinni tam pracować, potem chronić na wszelkie możliwe sposoby osoby pracujące, a następnie sprawdzać, czy mimo wszystko nie doszło do chorób.

I niestety te wszystkie ogniwa słabo działają. Problem rozpoczyna się, gdy człowiek ma poważne problemy zdrowotne, a wtedy jest za późno. Gdy człowiek ma pylicę, to co się zniszczyło, nie wróci. Jedyne co robimy, to odstawiamy od ekspozycji i zawodu, a to jest drugi cios. Nie dość, że ktoś ma nadszarpnięte zdrowie, to jeszcze niespodziewanie traci środki utrzymania. Mam poczucie, że osoby, które mają tego typu kłopoty i żyją długo z nierozpoznanymi objawami, nie wiedzą, że jest to z powodu narażania się na substancje szkodliwe – co jest poważnym problem dla osób z tej branży. Mogą mieć gorszą jakość życia, uszczerbki na zdrowiu, tylko dlatego, że nie są przedmiotem zainteresowania służby zdrowia. Zupełnie niepotrzebne straty.

Czyli sami muszą szukać informacji, być zdeterminowanymi i mieć więcej świadomości w zakresie zagrożeń?

Tak, jeśli oni nie wykażą determinacji, to system jest niewydolny. Siły rzucone są na najpilniejsze sprawy, a objawy związane z ekspozycją na substancje szkodliwe nimi nie są. To jest interes chorych, bo to oni poniosą uszczerbek na zdrowiu. Potem się mówi „nie dbał pan o zdrowie”, a skąd on miał to wiedzieć?

Rozmawiała Julia Sawicka-Grandía

Rozmowa ukazała się w magazynie Przegląd Podłogowy w nr 2(3) 2021.

dr hab. n. med. Tadeusz Zielonka – pulmonolog, specjalizujący się w chorobach płuc i chorobach wewnętrznych

Lekarz akredytowany przy Ambasadzie Francji w Warszawie. Adiunkt w Katedrze i Zakładzie Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Związany z wiodącymi ośrodkami pneumonologicznymi w Polsce i we Francji (Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc, Klinika Pneumonologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Klinika Pneumo-Alergologii Uniwersytet w Marsylii). Członek zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc, członek European Respiratory Society, Polskiego Towarzystwa Medycyny Ubezpieczeniowej, Polskiego Towarzystwa Wakcynologicznego, Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej. Autor ponad 300 artykułów naukowych na temat chorób płuc i ponad 200 artykułów etycznych oraz publicystycznych.

Redakcja
Redakcja

Pozostaw komentarz

To nie jest łatwy czas dla całej branży
Badanie rynku branży pokryć podłogowych 2021